Lot do Warszawy: 2,575 kilometrów pod ostrzałem

The Night Flight to Warsaw

Wpis w dzienniku brzmi krótko: „Operacje – Warszawa”. Odnotowuje jedenastogodzinny lot zaopatrzeniowy o długości 1,600 mil (2,575 km) z Brindisi we Włoszech do miasta walczącego o życie.

W nocy z 13 na 14 sierpnia 1944 roku załogi RAF-u i Południowoafrykańskich Sił Powietrznych zebrały się na lotnisku Campo Casale. Trasa do Warszawy liczyła około 815 mil (1 310 km) przez okupowane terytoria. Nie przewidziano eskorty. Każdy samolot miał lecieć samotnie i na niskiej wysokości. Zadaniem nie było bombardowanie, lecz dostarczenie zaopatrzenia Armii Krajowej, która potrzebowała broni, amunicji i środków medycznych, by móc dalej walczyć w mieście.

Załogi otrzymały instrukcję, by podążać wzdłuż Wisły, przelecieć nad mostem Poniatowskiego i mostem kolejowym, skręcić przy moście Kierbedzia, a następnie lecieć nad Krakowskim Przedmieściem do placu Krasińskich, gdzie światła miały wskazywać miejsce zrzutu. Aby zapewnić celność, zrzuty wykonywano z wysokości nie większej niż 150 metrów i przy prędkości około 240 km/h – bliskiej prędkości przeciągnięcia.

Z Brindisi wystartowały dwadzieścia cztery samoloty z dodatkowymi zbiornikami paliwa i ciężkim ładunkiem. Burze nad Karpatami oraz usterki techniczne zmusiły część maszyn do zawrócenia. Ci, którzy kontynuowali lot, z daleka widzieli łunę płonącej Warszawy. Nad miastem przedzierali się przez sieć reflektorów i ognia przeciwlotniczego, zrzucając zaopatrzenie niemal na wysokości dachów, po czym kierowali się na południe w długą drogę powrotną. Trzy samoloty nie wróciły.

Samolot mojego ojca omal nie dotarł z powrotem. Wskaźniki paliwa spadły do zera jeszcze przed świtem nad Adriatykiem. Załoga założyła spadochrony i czekała. W jakiś sposób silniki wytrzymały. Wylądowali o 07:40 po ponad jedenastu godzinach lotu. Zbiorniki były całkowicie puste.
Tego samego dnia wystartowało kolejne dwadzieścia sześć samolotów. Dwanaście zdołało pomyślnie dokonać zrzutu. Zginęło czterdziestu dziewięciu członków załóg, trzech dostało się do niewoli niemieckiej, a czterech zostało internowanych przez Rosjan. W kolejnych tygodniach straty pozostawały wysokie. W ciągu dwudziestu czterech dni i nocy wykonano łącznie sto dziewięćdziesiąt dziewięć lotów bojowych, z których trzydzieści sześć maszyn nie wróciło, a sto osiemdziesiąt trzy osoby z załóg zginęły.

Jedyny amerykański lot odbył się 18 września. Sto bombowców Flying Fortress z sześćdziesięcioma eskortującymi Mustangami zrzuciło 1 284 pojemniki z wysokości od czterech do pięciu i pół kilometra. Jedynie trzysta osiemdziesiąt dotarło do centrum miasta. Większość spadła zbyt daleko.

dziennik lotów
Dziennik lotów porucznika Johna Aldwinckle’a z wpisem dotyczącym lotu do Warszawy w nocy z 13 na 14 sierpnia 1944 r.

Powstanie Warszawskie trwało do początku października. W Polsce załogi lotnicze są wspominane każdego sierpnia, a Muzeum Powstania Warszawskiego pielęgnuje pamięć o ich poświęceniu. Mój ojciec zmarł w 2012 roku. Wpis w jego dzienniku pozostaje wyraźny: „Operacje – Warszawa”. Dla załóg była to praca do wykonania. Dla miasta poniżej – próba dostarczenia życiodajnej pomocy w beznadziejnych warunkach.

Z podziękowaniami dla Richarda Aldwinckle’a za jego uprzejmą zgodę i przekazanie tego materiału do publikacji.